środa, 7 grudnia 2011

"METRO 2033" - Dmitry Glukhovsky

 - Umrzeć można na wiele ciekawych sposobów. Weźmy pierwsze lepsze z brzegu: rozszarpanie przez zmutowane szczury (ciągle mam po wydarzeniach z dzieciństwa koszmary), kulka od debili z Czwartej Rzeszy, najnormalniejsze (jakby można to nazwać „normalnym”) zaginięcie bez śladu w prostym tunelu bez odnóg albo, jak głoszą plotki, marny koniec w dole mającym na celu dokopanie się do Piekła. Łatwo przecież wyobrazić sobie, że żyjemy w jego przedsionku i kilku osobom przyszło to podobno do głowy. Ach, i pamiętajcie, naboje służą nie tylko do strzelania, nimi też się płaci.

Atomowa apokalipsa przyszła nieproszona, jak to zwykle ma w zwyczaju. Powierzchnia zamieniła się w radioaktywne piekło, więc kto przeżył schronił się w głębokich tunelach i stacjach przepięknego metra. Miejsce to stało się kolebką nowego społeczeństwa zebranego z resztek ocalałych mieszkańców Moskwy. Społeczeństwo to zaiste jest ciekawe. Mamy tu faszystów, komunistów, wolny związek handlowy i masę niezależnych stacji metra, często obsadzonych przez różne społeczne dziwolągi. A w środku legendarne Polis. Wszystko to połączone tunelami, których pokonanie kiedyś zajmowało kilka-kilkanaście minut wygodnym pociągiem, a teraz kilka godzin pieszo, jeżeli będziemy w ogóle mieli szczęście dotrzeć do celu.

Metro tętni życiem. Wykreowane przez autora społeczeństwo naprawdę jest bogate, ciekawe i, jak na moje laickie oko, bardzo realne. Apokalipsa wywróciła do góry nogami wszystkie wartości, poza podstawowymi. To potrafi z ludźmi zrobić wiele rzeczy, często skrajnych i nieprzyjemnych. Odrodziło się wiele zamiecionych pod dywan historii myśli politycznych, z ciemnych kątów powyłaziły schowane tam kiedyś wstydliwie społeczne dewiacje, narodzili się nowy prorocy. I promieniowanie dorzuciło swoje trzy grosze. Często siedlisko ludzi, które powinno być bezpieczną przystanią potrafi być śmiertelną pułapką. Bo ludzkie życie ciągle jest tanie. Nawet w tak niekorzystnym położeniu ambicje, ideologie i paranoje wiodą prym, a jednostka jest traktowana często typowo instrumentalnie. I właśnie na tourne po takich miejscach ukazujących postapokaliptyczne społeczeństwo bierze nas autor, przeplatając to spotkaniami z różnym osobliwymi i ciekawymi postaciami wydającymi się często jakby wyrwanymi z innej bajki.

Metro tętni strachem. Nie jestem specjalnie mocno dotknięty lękiem przed ciemnością, ale wizja smoliście czarnych tuneli zjeżyła mi momentami włosy na karku. Szczególnie za siedemsetnym metrem w stronę Ogrodu Botanicznego, albo ten nieszczęsny boczny tunel od Polaszejewskiej, schodzący na niższe poziomy, z którego bije aura niczym z otchłani. Opis, albo nawet sugestia niebezpieczeństw naprawdę robi swoje. Może nie tak jak w horrorach, ale wystarczająco dobrze. Czasami, gdy wszystko tonie w gęstej atmosferze strachu przed nienazwanym, ale do bólu realnym niebezpieczeństwem człowiek powtarza odruchowo w myślach „szybciej, biegnijcie szybciej!” A ile jest tu niesamowitości! Tylko czy to naprawdę niesamowitości? To już ocenicie sami.

Książkę czytało mi się bardzo dobrze, na tyle, by zarwać dwie nocki w tygodniu, wstać niewyspanym o 5.30 i przysypiać potem w pracy. Świetne opisy, dobrze skonstruowane postacie, wartka akcja, niepewność – to wszystko sprawia, że lektura książki nie męczy, ciekawi i sprawia, że po jakimś czasie ze zdziwieniem patrzymy na zegarek.

A gdzie bohater? A tu (wskazuję ręką na niczym niewyróżniającego się chłopaka zajadającego gulasz). Nie martwcie się wyglądem, nie martwcie się przeciętnością, coś w nim przecież musi być. Prawda?

Dmitry Glukhovsky, METRO 2033
wyd. Insignis Media, Kraków 2010

5 komentarzy:

  1. Bardzo chciałabym tę książkę przeczytać, czekam na "liście kolejkowej" do egzemplarza u koleżanki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie czytam tę książkę, w sumie trochę od tyłu zacząłem bo najpierw przeczytałem Metro 2034, a dopiero teraz 2033, ale jak na razie wielkich różnic nie ma.
    Słowem, autor tak napisał oba tytuły, że można je uznać za dwie różne historie osadzone w jednym świecie.

    Ale wracając do Metra 2033. Książka jest niesamowita, czytając wręcz czuje się ten mroczny i niebezpieczny świat. Metro wciąga dosłownie i w przenośni, sam przyłapałem się nieraz na tym iż w myślach pośpieszam Artema (tak na imię ma główny bohater), albo też mam wrażenie iż siedzę w ciasnym pomieszczeniu służbowym przy słabej żarówce a za zamkniętymi drzwiami do mojego pokoju rozciąga się całe metro.

    Autor również doskonale przedstawia naturę ludzką. Mimo iż Świat uległ niemal całkowitej zagładzie a w samym Metrze przetrwało niespełna 50 tysięcy ludzi i tak ciągle trwają walki, wojny. Zaś samo życie jest mniej warte niż nabój, który to życie odebrał.

    Polecam książeczkę wszystkim którzy szukają ciekawej historii ze zwykłym ludzkim bohaterem starającym się przeżyć w okrutnym "atomowym" świe...metrze. Dla fanów klimatów post apokaliptycznych (jak np ja ;)) pozycja wręcz obowiązkowa.
    Najlepiej czytać w nocy przy lampce, byle nie za silnej, klimat gwarantowany.

    Pozdro.
    Hunter Killer.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka warta polecenia. Mniej dojrzała od kontynuacji, bardziej naiwna, ale imo dzięki temu znacznie lepsza
    .
    W 2033 autorowi udało się przekazać czytelnikowi niesamowity nastrój i klimat moskiewskiego metra. Ukazać je z wielu perspektyw.
    Kontynuacja jest dużo bardziej ascetyczna w scenografii, choć dużo głębsza psychologicznie. Jednak nie to najbardziej doceniłem w pierwszym Metrze i dlatego 2034 nie bardzo przypadło mi do gustu.

    Może kiedyś pokuszę się o napisanie kilku słów o 2034, jak tylko wpadnie mi w łapki, bo miałem ją tylko na chwilę od kumpla i szczerze, to nie zapadła mi w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, 2034 jest bardziej nastawione na wewnętrzną walkę bohatera o zachowanie człowieczeństwa, ba, właściwie to próba określenia co to człowieczeństwo i jak bardzo można to nagiąć to pojęcie.
    Metro 2034 polecam, bo ma również doskonały klimat i jest opisane więcej o Hanzie i Czerwonej Lini. Jednak rozważania bohatera, czy tam opisy psychologiczne które pojawiają się co jakiś czas nieco psuja mroczny klimat metra.
    Ogólnie miałem wrażenie iż te rozważania się poniekąd powtarzają i pod koniec czytałem je dość wybiórczo. Pomijając bodaj przedostatni nawet.
    Choć nie skończyłem jeszcze 2033 to jakoś bardziej podoba mi się od kontynuacji.

    Tak czy inaczej autor doskonale potrafi oddać tajemniczość Moskiewskiego Metra, które tak po prawdzie to już teraz owiane jest masą legend i historii.

    Pozdro.
    HK

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały sens Metro 2033 zamyka się w ostatnich kilku kartkach - książka jest piękna a ja na samym końcu uroniłam łzę - nie wyobrażam sobie aby można było tę powieść napisać inaczej. Nie odczułam aby książka była "naiwna" być może dlatego, że jeszcze nie mam porównania z kontynuacją, ale ja polubiłam ten dreszcz przebiegający mi po karku, kiedy wraz z Artemem wsłuchiwałam się w echo płynące z mrocznych tuneli, polubiłam też bohaterów tej powieści i stanowczo stwierdzam, że Metro 2033 jest jedną z najlepszych książek jakie przeczytałam w ciągu ostatnich 2 lat :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń