Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łukjanienko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Łukjanienko. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 stycznia 2012

"Labirynt odbić" - Siergiej Łukjanienko

Wirtualna rzeczywistość przyszła do nas jakby bocznymi drzwiami, bez super komputerów, łączy światłowodowych, gniazd wszczepianych w czaszkę. Zamiast nich jest dźwięk i obraz, słodka pułapka o nazwie Deep zastawiona na naszą podświadomość. Po co tworzyć realność i wpychać ją nam do głowy, gdy starczy przekonać naszą podświadomość, że te kilka pixeli na ekranie to coś całkiem realnego? Jest tylko mały problem - z objęć Głębi nie wyjdziesz samodzielnie. Potrzebne są do tego narzędzia i procedury. Nikt nie jest w stanie przekonać własnej podświadomości, że nie doświadcza czegoś prawdziwego. No dobra, prawie nikt, ale to jest już tajemnicą naszego bohatera.

Przyzwyczajony do Łukjanienki jako pisarza urban fantasy z pewną ciekawością sięgnąłem po "Labirynt odbić". Czy się zdziwiłem? I tak, i nie. To cyberpunk, który nie jest cyberpunkiem - to po prostu Łukjanienko.
Jego styl, konstrukcja postaci, fabuły i wątków, opisy, Rosja - rozpoznawalne od pierwszych stron i nie do podrobienia. Autorowi i tu udało się przemycić w pewnym stopniu ten ulotny klimat znany z Patroli. Nie ważne, że główny bohater zamiast magii używa komputerowych wirusów. Są ludzie, są uczucia, jest tajemnica, trochę filozofii i psychologii, niesamowite opisy - wszystko w tym jedynym i niepowtarzalnym stylu.

Autor skorzystał z okazji, jaką daje wirtualna sceneria, i zwrócił uwagę na sporą ilość społecznych problemów, które istnieją już w naszym Internecie. Tylko w Głębi ich wymiar uległ zmianie, wszedł na nowy poziom, czasami całkiem realny. Sieć jest bezkresna i możesz być w niej prawie bezkarny, wszystkiego spróbować, stać się kim tylko chcesz. Wszystko jest wirtualne, wszystko jest odbiciem naszej podświadomości. Głębia zaciera jednak niebezpiecznie granice. Niektórym ludziom trzeba pomóc.

Trochę jednak zabrakło Łukjanienki w Łukjanience. Po prostu przyzwyczaiłem się do Patroli i dobrze mi z tym przyzwyczajeniem. W "Labiryncie" zabrakło mi trochę klimatu, który doceniłem we wcześniej czytanych książkach tego autora. Dodatkowo było ciut za wiele geekowego słownictwa związanego z grami i starymi komputerami. Konia z rzędem temu, kto nie grał w Dooma i połapał się ze szczegółami w akcji. Niemniej nieznajomość powyższego nie powinna przeszkadzać w lekturze i za to Łukjanience chwała, bo jest sporo innych rzeczy, na których można się skupić. Są fajnie pokazane relacje międzyludzkie w Głębi jak i sama Głębia, która na dobrą sprawę mogłaby obyć się bez łatki VR.

Mam też drobne zarzuty co do fabuły, bo moim skromnym zdaniem była prosta niczym budowa cepa. Widać, że nie na tym skupił się autor, ale może temat jest dla mnie zbyt dobrze znany, bym w pełni się tym zachwycił (a dla niektórych ten dwutomowy cykl zapoczątkowany przez "Labirynt" jest najlepszym dziełem Łukjanienki). Jak pisałem wcześniej - cyberpunk podany jak nie cyberpunk. Dla jednych zaleta, dla innych wada.
Nie mogę też powiedzieć, by podobało mi się rozwinięcie i zakończenie głównego wątku. W ogóle główny wątek do mnie nie przemówił. Za to diabelnie podobał mi się wątek osobisty, że się tak wyrażę, głównego bohatera. Lubię postacie kreowane przez Łukjanienkę, są rozbudowane i realistyczne - to chyba jego najmocniejsza strona.

Pomimo wszystkich powyższych narzekań książkę oceniam bardzo dobrze. To nie to, co Patrole, ale to naprawdę fajna historia, którą szczerze polecam.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

"Dzienny patrol" - Siergiej Łukjanienko, Władimir Wasiliew

Jesteś pewny? Naprawdę? Gdzie ty widzisz te różnice, dla których warto to wszystko poświęcić? I ty siebie uważasz za Jasnego? Przestań! A niech cię wszyscy diabli!

Gdy "Nocny patrol" nieśmiało pokazywał nam, że nie wszytko jest czarno-białe, to "Dzienny patrol" rzuca nam tym w twarz. W bardzo nieprzyjemny sposób. Jest Jasność, i jest Ciemność, a między nimi jest szarość – ocean szarości.
Każdy konflikt rządzi się jakimiś prawami. Im groźniejsza broń w użyciu tym mocniejsze muszą być ograniczenia. Zazwyczaj to strach.
Równowaga to jednak nie tylko wymysł ludzi i Innych. Nie tylko oni dążą do niej na swoje ograniczone sposoby. Czasami równowaga dba o siebie sama. Czasami są ofiary.

Gdy zobaczyłem drugie nazwisko obok Łukjanienki, to miałem pewne obawy. Jakby nie patrzeć, to nie wróży zazwyczaj czegokolwiek dobrego. Chwała Zmrokowi, że tym razem jest inaczej. „Nocny patrol” był świetny, ale czegoś mu brakowało. Nie była to wada, po prostu brak. To coś pojawiło się wraz z Władimirem Wasiliewem. To przejmujące uczucia, które potrafią ścisnąć gardło. Tego brakowało pierwsze części – czegoś, co chwyta nie tylko za wyobraźnię, ale i za serce. Nie wiem jak autorzy podzielili się rolami przy tworzeniu tej książki – to nie jest ważne. Ważne, że wyszło im to genialnie.

„Nocny patrol” w całości pokazywał nam świat Innych z perspektywy Jasności. Teraz mamy okazję poznać świat z perspektywy Ciemności i szarości. Powiem Wam szczerze, że pierwsza opowieść naprawdę wywarła na mnie wrażenie. Długo zajęło mi otrząśnięcie się z jej wpływu – nie udało się do końca książki i zostało to jeszcze bardziej wzmocnione, bo finał dodatkowo poruszył coś we mnie i zostawił w takim stanie na długie godziny.
Cała pierwsza historia została opowiedziana z perspektywy młodej wiedźmy – Alicji, którą zdążyliśmy poznać w pierwszym tomie. Przyjemnie zobaczyć Inność bez smyczy, bez ograniczeń, bez sztucznego altruizmu, bez tych wszystkich śmieci i hipokryzji. Inność, która nie jest ani dobra, ani zła. Która jest dumna i sama o sobie stanowi.
A potem jest jeszcze ciekawiej – jest walka o równowagę i o wpływy, są intrygi i niejasne cele. A wszystko skąpane w uczuciach i emocjach. I jest jeszcze bardziej tragicznie.

Po co to wszystko? Co jest tego warte?

Bohaterowie „Dziennego patrolu”są wykreowani w taki sposób, że nie pozostaje nic innego jak z szacunkiem skłonić głowę autorom. Dawno miałem taką przyjemność z samego faktu pojawienia się postaci na kartach książki. Ich postawa, myśli, uczucia, dramaty. Łatwo wyobrazić sobie, że to realni ludzie, łatwo zrozumieć ich tragedie nawet w naszych kategoriach. Łatwo poddać się wpływowi uczuć.
Rzadki to przypadek w tego typu literaturze. Tym bardziej cenny. Alicja, Anton i Swieta, Igor, Zawulon – mógłbym wymieniać dalej, ale po co? Kto czytał „Nocny patrol” ten na pewno sięgnie i po „Dzienny”. A kto nie czytał, ten niech wie, że im dalej, tym lepiej. Naprawdę warto zapoznać się z cyklem Łukjanienki : )

piątek, 20 stycznia 2012

"Brudnopis" - Siergiej Łukjanienko

Nie chciałbym znaleźć się w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Kirył. A może i bym chciał? Chcielibyście po powrocie do domu zastać uchylone drzwi i usłyszeć, że ktoś obcy jest w środku? Pewnie, że nie. Kto chce mieć okradzioną chatę i jeszcze trafić na włamywacza, który nie wiadomo co może nam zrobić? Uwierzcie jednak, że to bardzo kusząca alternatywa w stosunku do tego, czego zwiastunem dla Kiryła były uchylne drzwi. To był koniec wszystkiego, bo nagle wszyscy go zapomnieli, nawet realność, ale … Nie powiem wam : )

„Brudnopis” ma masę dobrych stron, ale chyba największą z nich jest to, że jest nieprzewidywalny. Dla mnie, z perspektywy ostatniej strony, wszystkie elementy książki wydają się znane, jednak podczas czytania nie było rzeczy oczywistych. Gdy już wydaje się nam, że wiemy, o czym jest książka, to dostajemy porcję nowych informacji, po której w najlepszych wypadku mówimy sobie „no, blisko, w sumie się zgadza, ale…”. Tak, „ale”. Brudnopis zaskakuje praktycznie do ostatniej strony. I ten jego tytuł, który ciągle intryguje : )

Łukjanienko jest geniuszem narracji. Wspominałem to już przy okazji recenzji „Nocnego patrolu”, ale wspomnę i tutaj. W jego opisach jest nastrój, jest świat, który się czuje. Gdy Kirył otwierał okna, gdy rozmawiał z Kotią, gdy domyślał się prawdy, gdy idzie ulicą w deszczowy dzień – czułem, jakbym tam był.
I do tego sporo naprawdę fajnych myśli. Bardzo to w prozie Łukjanienki cenię – są okazję, by razem z autorem zastanowić się nad niektórymi sprawami, obrócić w myślach jakieś zdanie, podumać przez chwilę.
I dzięki Łukjanience jeszcze bardziej pokochałem narrację pierwszoosobową. Wszystko jest plastyczne, spójne, narracja jest dynamiczna, nie ma przestojów albo nudnych fragmentów. Dla mnie to jeden z autorów, którego słowa czyta mi się najprzyjemniej, bo mało jest książek, które mam ochotę przeczytać naraz, a po odłożeniu mam ochotę od razu sięgnąć po kolejny tom, albo w ogóle po jakąkolwiek inną książkę autora, byleby zostać w stworzonym jego narracją świecie.

I jedna z lepszych okładek, jakie widziałem - książki Łukjanienki naprawdę mają do nich szczęście, gdy są u nas wydawane.

A co w sumie dostajemy w „Brudnopisie”? Tajemnicę. A obok niej sporo niesamowitości, wytłumaczonych całkiem racjonalnie, ale nie do końca. Jest też intryga, jest i spisek. To nie jest fantasy, którym w pewnym momencie książka może się wydać. Tak naprawdę jednak nie wiemy, czym jest „Brudnopis” i jeżeli mam być szczery, to tylko podwyższa moją ocenę tej książki. Ona delikatnie wymyka się schematom, z których Łukjanienko czerpie garściami, bo czerpie umiejętnie, niczym Mistrz : )


„Brudnopis” jest dość nową powieścią Łukjanienki i to się czuje. Przynajmniej ja widzę delikatną różnicę w warsztacie na korzyść, w stosunku do starszych tytułów. Jak siadłem do lektury, to nie potrafiłem się oderwać. W pracy trudno było czytać wersję papierową, to podczytywałem pdf’a na telefonie : )

Szczerze polecam, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zachwycą się nią jak ja. Wydaje mi się, że klimat książki jest jednak bardziej hermetyczny od tego z „Nocnego patrolu”. Niemniej, czytajcie.

środa, 18 stycznia 2012

"Nocny patrol" - Siergiej Łukjanienko

Świat jest prosty. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wyobraź sobie, że masz moc. Jesteś Inny. Co z tym zrobisz? A co na to twoja moralność? Własne korzyści, a może korzyści innych? Chcesz o to walczyć? Bronić tego? Wiesz już? Jeżeli tak, to witaj w Patrolu - złap swój cień i chodź w Zmrok.
Wybrałeś Światło? Fajnie, ale przez Ciemność iść jest łatwiej, bo to nie ty się potykasz tylko wszyscy na około. I zawsze masz wybór, bo myślisz o sobie. Kiedy zaczniesz brać dla siebie, kiedy zaczniesz najpierw myśleć o sobie, wtedy wkraczasz w Ciemność. Dlatego serce miej czyste, ręce gorące, a głowę chłodną. Wyboru już nie masz, dokonałeś go dawno temu, gdy wybrałeś Światło.

Pić krew. Wzdrygam się na samą myśl. Nie po to przyrzekał na Światło i stał się Jasnym, by teraz upodabniać się do przestępcy, do wampira. Zresztą, nie po to pracował w Nocnym Patrolu. Kto jednak zrozumie Wielkich magów? Teraz miał polować na Ciemnych łamiących Traktat. Zastanawiał się tylko, czy Traktat nie jest przypadkiem jedyną granicą między Innymi. Bo jednak nie wszystko jest takie proste. W końcu po obu stronach są istoty czujące, myślące, posiadające swój charakter, dążenia i cele. Posiadające moc. I ograniczenia – tak własne, jak i narzucone.

W tym właśnie momencie poznajemy Antona – jasnego maga średniego poziomu, który został wyciągnięty zza biurka i rzucony do Nocnego Patrolu na pierwszą linię lokalnego frontu walki o równowagę w niesamowitej scenerii Moskwy, .

„Nocny Patrol” zauroczył mnie od pierwszych stron. Łukjanienko ma niesamowity dar narracji. Po lekkim nawet dotknięciu wzrokiem zapisanych na kartkach książki słów byłem przenoszony do Moskwy z lat dziewięćdziesiątych osnutej magią i Zmrokiem, do którego dostęp mają jedynie Inni. Magia to jednak nie tylko zaklęcia rodem z fantasy. To też klątwy, które może przez przypadek rzucić nawet zwykły człowiek. To wiedźmy mruczące nad kieliszkiem wódki, to wampiry i wilkołaki czające się w mroku nocy, to zmiennokształtni magowie gotowi w sekundę przemienić się w bestię, by oderwać ci głowę, to magowie o różnych poziomach, od najniższych po tych poza kategoriami. To sprawdzanie linii prawdopodobieństwa, ciągłe intrygi i ciągła walka. A wszystko to na granicy wyznaczonej przez Traktat.
I nie, to nie jest piękne, to jest prawdziwe.
Snute przez Łukjanienkę opowieści to najlepsze urban fantasy, jakie dane było mi czytać – wciągają w mroczny i naturalistyczny świat życia Innych stojących po obu stronach barykady, dysponujących mocą, a jednak często starających się żyć normalnie. Szczególnie główny bohater i zarazem narrator – Anton – stara się pogodzić swoją inność i swoją codzienność. Niestety, nie jest łatwo.
Tu nie ma płytkich postaci, płaskich opisów, jednopoziomowych historii. Wiele postaci i rzeczy jest niejednoznacznych, wiele wyborów jest szarych, wiele sytuacji budzi wątpliwości. Bo tak naprawdę o tym jest ta książka – o ciągłym wyborze i ciągłych poszukiwaniach. A im więcej wiemy, tym tych wątpliwości mamy więcej.

Naprawdę szczerze Wam tą książkę polecam, jak i cały cykl, którego Nocny Patrol jest jedynie początkiem. Do reszty tomów będę Was jednak zachęcał przy innych okazjach, które na pewno się przydarzą, bo im dalej, tym lepiej : )

ps. mam wszystkie części - to było miejscami upiornie drogie, ale było warto xD