Odzwyczailiśmy się od magii. To było tak łatwe, że zostały po niej jedynie legendy. Oddaliśmy się w ręce techniki ufając jej bezgranicznie, pozwalając kontrolować i wpływać na każdy aspekt naszego życia. A potem magia wróciła.
Fala za falą dewastowała osiągnięcia techniki. Równała z ziemią budynki, odcinała prąd, podcinała skrzydła prawom fizyki wprowadzającym w ruch pojazdy. A potem odchodziła, ale nigdy na długo.
Pierwsze spotkanie z tą książką nie wróżyło czegokolwiek dobrego. Na okładce lew, który chyba uciekł z Narnii, pani z kwadratową szczęką i tekst Patricii Briggs, który mnie osobiście bardziej zniechęcał niż zachęcał. "Niepokorne dark fantasy"? Litości.
I pewnie skończyłoby się na powyższym, gdyby nie recenzja i namowa znajomej.
Kate nie miała łatwego życia. Mroczna przeszłość i niepewna przyszłość. Najemniczka żyjąca z umiejętności walki z nadprzyrodzonymi zagrożeniami nękającymi Atlantę.
A Atlantę ma co nękać: łaki czające się po zaułkach, wampiry łażą po suficie i gadają głosem swoich operatorów, pełno przyzwanego skądś tałatajstwa zdolnego urwać ci głowę i spalić przy okazji kawałek miasta. Nawet bogowie. I magia.
Ludzie radzą sobie jak mogą. Rząd dostosował się z czasem do nowej sytuacji i zaczął grać zgodnie z nowymi regułami. Powstały siły gotowe bronić nowego porządku: nowe oddziały policji i wojska, Gildia najemników i Zakon Rycerzy Miłosiernej Pomocy. Gildia bierze kasę, ale nie pyta. Zakon odwrotnie – nie bierze kasy, ale pyta i nienawidzi wszystkiego co magiczne z równym zapałem, ukrywając się za maską obojętnej uprzejmości.
A potem jest jeszcze gorzej. Nie dla świata. Dla Kate.
Polubiłem Kate, choć czasami - no dobra, często - miałem ochotę ją kopnąć. Dziewczyna ma ciężki charakter, ale bez niego raczej długo by nie pociągnęła. Szczególnie, gdy na horyzoncie majaczy sylwetka władcy zmiennokształtnych, a panowie nieumarłych podsyłają swoje wampirze sługi. Naszą Kate zdecydowanie nie otaczają normalni faceci, ale i ona sama normalna nie jest.
Książkę czyta się bardzo szybko, bez dłużyzn, bez nudnych fragmentów. Spodobała mi się narracja i świat przedstawiony. Nie powiem, by była to literatura wybitna bądź wartościowa, ale na pewno stanowi niezłą rozrywkę, którą mogę śmiało polecić dla każdego, kto nie ma alergii na kocią sierść : )
Nie przekonałem się dotąd do tej serii i chyba jednak się nie przekonam:) Poza tym ten lew na okładce jakoś nieodmiennie mi się z Narnią kojarzy:):):)
OdpowiedzUsuńOkładka na pewno nie zachwyca, mam nadzieje że treść okaże się lepsza jak mówisz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Od jakiegoś czasu seria "chodzi za mną", może w końcu się spotkamy ;)
OdpowiedzUsuńZ okładką jest o tyle ciekawa sprawa, że robi ją mój najulubieńszy grafik - Chad Michael Ward. Technicznie wyszła mu bez zarzutu, ale modelka i kompozycja... khem
OdpowiedzUsuńAle samą serię polecam - jak ktoś ma ochotę na lekko napisane urban fantasy i nie krzywi się na nadmiar zbytnio przystojnych facetów kręcących się przy Kate (jakoś przeżyłem) to polecam : )
To jest po prostu sprawnie i ciekawie napisane.
Mi też lew skojarzył się z Narnią - a pani z Buffy, postrachem wampirów.^^
OdpowiedzUsuńA książeczkę od jakiegoś czasu mam w planach (raczej tych niezbyt pilnych). Zastanawia mnie, cy poziom marysuizmu bohaterki jest szczególnie wysoki, czy jednak w normie...
W normie. Inaczej bym przez to nie przebrnął : )
OdpowiedzUsuńOkładka i mnie nie przyciąga. Ale jeśli książkę dobrze się czyta, to dla rozrywki kiedyś, przy okazji na pewno do niej zajrzę.
OdpowiedzUsuńDodaję do listy, dodaję koniecznie :)
OdpowiedzUsuńŚwiat w miarę ok, ale styl prowadzenia narracji jakoś mnie nie porwał. Takie sobie w mojej opinii opisy, masa dialogów i przemyśleń głównej bohaterki, nie zawsze ciekawych. Autorka czasem rozpisuje się o kwestiach drugorzędnych, a inne, zdawałoby się ważniejsze, podsumowuje kilkoma słowami.
OdpowiedzUsuńIMO pozycja nie najgorsza, ale i nie wybitna czy nawet szczególnie warta polecenia każdemu miłośnikowi fantasy (a już na pewno nie dark fantasy). Lektura lekka, łatwa i w miarę przyjemna.
Są za to osoby, które mają alergię na wampiriadę, ale czego się nie robi dla zamiaru przyjemnie spędzonego czasu...
OdpowiedzUsuń