piątek, 20 stycznia 2012

"Brudnopis" - Siergiej Łukjanienko

Nie chciałbym znaleźć się w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Kirył. A może i bym chciał? Chcielibyście po powrocie do domu zastać uchylone drzwi i usłyszeć, że ktoś obcy jest w środku? Pewnie, że nie. Kto chce mieć okradzioną chatę i jeszcze trafić na włamywacza, który nie wiadomo co może nam zrobić? Uwierzcie jednak, że to bardzo kusząca alternatywa w stosunku do tego, czego zwiastunem dla Kiryła były uchylne drzwi. To był koniec wszystkiego, bo nagle wszyscy go zapomnieli, nawet realność, ale … Nie powiem wam : )

„Brudnopis” ma masę dobrych stron, ale chyba największą z nich jest to, że jest nieprzewidywalny. Dla mnie, z perspektywy ostatniej strony, wszystkie elementy książki wydają się znane, jednak podczas czytania nie było rzeczy oczywistych. Gdy już wydaje się nam, że wiemy, o czym jest książka, to dostajemy porcję nowych informacji, po której w najlepszych wypadku mówimy sobie „no, blisko, w sumie się zgadza, ale…”. Tak, „ale”. Brudnopis zaskakuje praktycznie do ostatniej strony. I ten jego tytuł, który ciągle intryguje : )

Łukjanienko jest geniuszem narracji. Wspominałem to już przy okazji recenzji „Nocnego patrolu”, ale wspomnę i tutaj. W jego opisach jest nastrój, jest świat, który się czuje. Gdy Kirył otwierał okna, gdy rozmawiał z Kotią, gdy domyślał się prawdy, gdy idzie ulicą w deszczowy dzień – czułem, jakbym tam był.
I do tego sporo naprawdę fajnych myśli. Bardzo to w prozie Łukjanienki cenię – są okazję, by razem z autorem zastanowić się nad niektórymi sprawami, obrócić w myślach jakieś zdanie, podumać przez chwilę.
I dzięki Łukjanience jeszcze bardziej pokochałem narrację pierwszoosobową. Wszystko jest plastyczne, spójne, narracja jest dynamiczna, nie ma przestojów albo nudnych fragmentów. Dla mnie to jeden z autorów, którego słowa czyta mi się najprzyjemniej, bo mało jest książek, które mam ochotę przeczytać naraz, a po odłożeniu mam ochotę od razu sięgnąć po kolejny tom, albo w ogóle po jakąkolwiek inną książkę autora, byleby zostać w stworzonym jego narracją świecie.

I jedna z lepszych okładek, jakie widziałem - książki Łukjanienki naprawdę mają do nich szczęście, gdy są u nas wydawane.

A co w sumie dostajemy w „Brudnopisie”? Tajemnicę. A obok niej sporo niesamowitości, wytłumaczonych całkiem racjonalnie, ale nie do końca. Jest też intryga, jest i spisek. To nie jest fantasy, którym w pewnym momencie książka może się wydać. Tak naprawdę jednak nie wiemy, czym jest „Brudnopis” i jeżeli mam być szczery, to tylko podwyższa moją ocenę tej książki. Ona delikatnie wymyka się schematom, z których Łukjanienko czerpie garściami, bo czerpie umiejętnie, niczym Mistrz : )


„Brudnopis” jest dość nową powieścią Łukjanienki i to się czuje. Przynajmniej ja widzę delikatną różnicę w warsztacie na korzyść, w stosunku do starszych tytułów. Jak siadłem do lektury, to nie potrafiłem się oderwać. W pracy trudno było czytać wersję papierową, to podczytywałem pdf’a na telefonie : )

Szczerze polecam, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy zachwycą się nią jak ja. Wydaje mi się, że klimat książki jest jednak bardziej hermetyczny od tego z „Nocnego patrolu”. Niemniej, czytajcie.

7 komentarzy:

  1. Jedna z najlepszych prawdziwych uf jakie czytałam. Co ciekawe - bezpośrednio po jej zamknięciu miałam mocno mieszane odczucia, ale im więcej czasu minęło od przeczytania, tym lepsze zdanie o niej miałam.
    Rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym chętnie przeczytała, tym bardziej, że "Nocny patrol" znam tylko ze słyszenia. I fakt! Ja chyba już wolałabym, żeby mi mieszkanie splądrowali jakby mnie nie było. Po co przyłapywać włamywaczy jak i tak nie wiele można zrobić?
    Ps. Uwielbiam kiedy autor potrafi tak rewelacyjnie przenieść mnie w swój świat za pomocą słów, że zdarza mi się przemoknąć jeśli opisuje deszcz, przemarznąć jeśli opisuje wiatr... itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niebywale mnie zaintrygowałeś - zarówno autorem, jak i "Brudnopisem" - powiedział chomik skrupulatnie zapisując w swoim notesie kolejną godną uwagi pozycję ;)

    OdpowiedzUsuń