Jakbym powiedział, że spodziewałem się wiele po tej książce to minąłbym się z prawdą. Nie spodziewałem się jednak, że dostanę coś tak słabego.

Fabuła nie zachwyca. Dostajemy standardowe "dobry brat musi powstrzymać złego, co zagarnął tron, i przy okazji uratować świat". Bo oczywiście za złym bratem stoją złe siły. Wszystko jest tu tak proste, że epitet "prostackie" aż prosi się o użycie. Przewidywalność i naiwność wylewająca się z kart książki poraża. Czułem się jak na sesji rpg prowadzonej przez mistrza gry uważającego, że jego gracze są opóźnieni umysłowo. Bohaterowie są prowadzeni jak po sznurku, cały czas ktoś im pomaga, ktoś doradza, ktoś wskazuje kierunek, zbiegi okoliczności zbiegają się same ze sobą, a przeznaczenie zstąpiło na ziemię i popycha wszystkich grubym paluchem. To jest tak nachalne, że aż boli.
Żeby jeszcze ci bohaterowie byli ciekawi. Niestety, nie są. Dostajemy standardowy zestaw postaci, którym z nieznanych powodów zrównano osobowość i zmieszano w szarą papkę. Mamy nijakiego księcia na wygnaniu, targanego emocjami, chcącego zemścić się za śmierć rodziców i siostry, posiadającego mocą, ale niestety tkniętego niemocą zrobienia czegokolwiek z samym sobą i otoczeniem. Mamy barda, o którego bardowości autorka szybko zapomniała. Mamy trzech wojowników, którzy po kilkudziesięciu stronach zlewają się w jedną postać. Powyższe osoby stanowią podobno grupę towarzyszy i niektórzy nawet podobno przyjaźnią się ze sobą jednak autorka chyba o tym zapomniała, bo ich relacje są dziwne i nienaturalne. Następnie dostajemy uzdrowicielkę i jej brata, i księżniczkę przeznaczoną naszemu księciu. Jak kogoś pominąłem to przepraszam, ale naprawdę łatwo tu przegapić jakąś postać. To nawet nie jest parada szablonowości.
Świat przedstawiony jest pusty. Jakieś księstwa z ledwie naszkicowaną historią (albo i bez), skrawki opowieści o wojnie z "tym Złym", niemożliwa do wyobrażenia sobie topografia terenu, tajna loża czarodziejek itp. Do tego bardzo słabe opisy otoczenia i akcji. Wszystko to powoduje, że bohaterowie wędrują sobie Skądś, przez Coś, w kierunku Wielkiego Celu. A wszystko, co się im przytrafiało nie idzie skomentować inaczej niż "ja to już gdzieś widziałem...".
Styl autorki to osobna kwestia, której należy się odrobina "ciepłego" słowa. Męczyłem się czytając. Wspomniane słabe opisy akcji, nic niewnoszące przemyślenia, sztywne dialogi, masa powtórzeń, chaos utrudniający czasami zorientowanie się w sytuacji. Słabo, naprawdę słabo. Może to wina tłumacza, a autorka jest niewinna, ale szczerze w to wątpię.
I na koniec bardzo niefajny fabularny chwyt. Pierwszy tom jest tylko wstępem - sam w sobie opowiada bardzo ubogą historię i jedynie otwiera wątki. By dowiedzieć się czegokolwiek więcej trzeba sięgnąć po następny tom.
Ja, z całą pewnością, po niego nie sięgnę i pierwsze zdanie recenzji niestety pozostaje nadal aktualne.